Raz w miesiącu wyprowadzają nas za obóz. Do wielkich kamieniołomów. Miliony ludzi pogrzebano tu żywcem kopiąc ogromne tunele donikąd. Wykopując nikomu niepotrzebne kamienie. Tam w głębi tego wielokilometrowego kompleksu wciąż żyją ludzie. W całkowitych ciemnościach na dnie. Wiele lat temu przestano kopać a na szczycie opuszczonych, rozpadających się kamieniołomów wciąż słychać wycie.
Ustawiają nas w szeregu przed ogromną ścianą nagiego kamienia. Pokolenia przed nami uformowały ją własnymi łzami, śliną, krwią, potem i spermą. Obok nas na podwyższeniu stoją ludzie z nożami. Chłodny spokój bijący od tych brudnych, zaślinionych rzeźników podkreśla doniosłość chwili. Bije dzwon.
Rzucamy się na ścianę błagając o litość.
Depczemy po twarzach z godnościach starego wygłodzonego słonia zawodząc w niebogłosy błagalne prośby. Twarze wdeptane w błoto. BŁAGAM NIECH TO SIĘ SKOŃCZY BŁAGAM LITOŚCI BŁAGAM DOŚĆ CHCĘ TO SKOŃCZYĆ PROSZĘ NIECH TO SIĘ SKOŃCZY BŁAGAM BŁAGAM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz