sobota, 23 grudnia 2017
piątek, 22 grudnia 2017
Tamtego dnia spadł śnieg. Postanowiliśmy zorganizować wigilię. Wymienialiśmy się prezentami. Podarowałem wtedy kwiat kobiecie, którą wybrałem. Musimy wybierać samice. Zazwyczaj przywożą je ciężarówką i wysypują jak śmieci. Grzebiemy potem w tych odpadkach i wyszukujemy kobiety dla siebie. Dzieci są ważne. Dzieci to przyszłość. Po jakimś czasie odszedłem ze swoją i zgwałciłem ją w krzakach. Potem mieszkaliśmy razem. Zaszła w ciążę. Urodziła zdrowego chłopca. Zjedliśmy go gdy miał dwa miesiące. Jeszcze jadła gdy podarowałem jej kwiat.
Splunęła mi w twarz kawałkami mojego syna.
W nocy zatłukłem ją stolikiem.
Splunęła mi w twarz kawałkami mojego syna.
W nocy zatłukłem ją stolikiem.
poniedziałek, 20 listopada 2017
poniedziałek, 15 maja 2017
Gdy wstaję rano
Gdy wstaję rano
Czuję lęk
Zmęczenie
Gniew
Gdy wstaję rano
W moim ciepłym baraku
Nie brakuje mi wiele
W Wiecznym Auschwitz
Nie brakuje wiele
Brakuje czegoś
Brak jest tu absolutny
Doskonały
Wieczny
Nikt nie wie czego brakuje
Najedzeni
Napojeni
W ciepłych pokojach
Czujemy brak
Tak kompletny
Jakbyśmy nie mieli nic
Nie mamy nic
Jest tylko brak
Czuję lęk
Zmęczenie
Gniew
Gdy wstaję rano
W moim ciepłym baraku
Nie brakuje mi wiele
W Wiecznym Auschwitz
Nie brakuje wiele
Brakuje czegoś
Brak jest tu absolutny
Doskonały
Wieczny
Nikt nie wie czego brakuje
Najedzeni
Napojeni
W ciepłych pokojach
Czujemy brak
Tak kompletny
Jakbyśmy nie mieli nic
Nie mamy nic
Jest tylko brak
Turyści
W Wiecznym Auschwitz miewamy turystów. Rozmawiają z nami pytając "jak wam się żyje w Wiecznym Auschwitz?". Bryzgamy na nich krwią. Rzygamy. Sramy im do ryjów. Turyści czują strach i zaciekawienie. Zaczynają studiować naszą krew. Lizać nasze wymiociny. Smakować nasze odchody.
Turyści w Wiecznym Auschwitz.
Turyści w Wiecznym Auschwitz.
wtorek, 31 stycznia 2017
piątek, 20 stycznia 2017
Powiedziałaś coś do mnie. Gdy rozpruwali ci brzuch. Gdy zgniatali twoje serce. Gdy kruszyli twoje kości. Coś do mnie powiedziałaś. Nie dosłyszałem wtedy. Przerażony patrzyłem jak pożera cię nicość. Twój głos odbijał się echem przez lata. Między kominami, w piecach krematoryjnych, w masowych grobach. A gdy rzeźnik sięgnął do mojego gardła dotarł w końcu do mnie. Powiedziałaś "to nic".
To nic.
To nic.
wtorek, 17 stycznia 2017
niedziela, 15 stycznia 2017
niedziela, 8 stycznia 2017
sobota, 7 stycznia 2017
piątek, 6 stycznia 2017
środa, 4 stycznia 2017
wtorek, 3 stycznia 2017
Jeśli w jesienny dzień gdy czarne deszcze przeczyszczą odrobinę czarne niebo zobaczysz promień słońca co on oświetli? Oświetli potwora o którym śniłeś, którego się bałeś. Z początku pomyślisz, że to kupa starych ubrań leżąca na śmietniku w gnoju, obsrana przez psy. Potem pojawi się ruch. Pojawi się jęk brzmiący jakby ktoś wymiotował żyletkami. Bicie serca. Raz na jak długo? Jeszcze pompuje krew twardą jak cement. To jest twoja krew. Nasza. Nie przelejemy jej za nikogo i za nic.
Subskrybuj:
Posty (Atom)